Warte Przemyślenia

Morze Czerwone

Pewien mały chłopiec siedział na ławce w parku, trzymając na kolanach otwartą Biblię. Czytając historie z podekscytowaniem wyrażał swój podziw nad tym jak wielkim i wspaniałym okazuje się Bóg. Jego śmiech i radosne okrzyki „Alleluja!” słychać było na kilka matrów. Malec był tak zafascynowany, że nie zważał na przechodzących obok zdumionych przechodniów. W pewnym momencie przechodził obok człowiek, który niedawno ukończył studia na miejscowym uniwersytecie. Czuł się bardzo światłym w kwestiach prawdy i niejednokrotnie szukał okazji, aby zajaśnieć swoją świeżo nabytą wiedzą. Ujrzawszy chłopca, przysiadł się obok i zapytał cóż takiego czyta. „Hej” odpowiedział roześmiany malec, „nawet nie wiesz jak Bóg jest wspaniały i czy możesz sobie wyobrazić, co Bóg może uczynić? Właśnie skończyłem czytać historię jak Bóg rozstąpił wody Morza Czerwonego i przeprowadził przez jego środek cały naród Izraelski”

Uczony człowiek roześmiał się i rozpoczął swoje wywody naturalnego pochodzenia cudów i realnego do nich podejścia. „Cud ten można łatwo wyjaśnić” – ciągnął, „współcześni uczeni udowodnili, że Morze Czerwone w miejscu, w którym Izraelici przez nie przechodzili miało tylko 20 cm głąbokości w tamtym czasie. Dlatego nie mieli żadnego problemu, aby je przejść”

Chłopiec oniemiał. Patrzył szeroko otwartymi oczyma to na mężczyznę, to na rozłożoną na kolanach Biblię. Mężczyzna zadowolony, że dał naiwnemu malcowi zakosztować smaku wiedzy, wstał odwrócił się i zaczął się oddalać. Zdążył uczynić zaledwie kilka kroków, kiedy małego chłopca na nowo ogarnęła fala radości i entuzjazmu. Zaskoczony mężczyzna przystanął i zwrócił się w stronę malca. Oczy chłopca wydawały się być jeszcze większe. „Niesamowite!” – krzyknął chłopiec, „Bóg jest jeszcze wspanialszy niż sobie to wyobrażałem! Nie tylko przeprowadził bezpiecznie Izraelitów przez Morze Czerwone, ale w 20 cm wody zatopił całą ogromną armię Egipską!”

Doskonała Pomyłka

Ojciec mojej mamy był cieślą. Jednego dnia budował on skrzynie przeznaczone na ubrania, które jego kościół miał wysłać do sierocińców w Chinach. Wracając tego dnia strudzony po pracy do domu, dziadek sięgnął do kieszeni koszuli, aby wyjąć z niej swoje nowe okulary. Niestety w kieszeni ich nie było. Sfrustrowany zaczął w myślach przypominać sobie bieg wydarzeń całego dnia i nagle zrozumiał co się stało; okulary jego musiały wypaść z kieszeni i niezauważone wpaść do jednej ze skrzyń, które zostały już zabite gwoździami i gotowe do wysyłki. Jego nowe okulary znajdowały się w drodze do Chin. Wielka Depresja lat dwudziestych była u szczytu, a dziadek w tym czasie miał sześcioro dzieci. Na okulary wydał 20 dolarów. Był zły na samą myśl o zakupie nowych okularów. „To niesprawiedliwe” – żalił się do Boga – „jestem wierny w ofiarowywaniu swojego czasu i finansów dla Ciebie Boże, dlaczego więc dajesz mi dodatkowe udręki?”

Kilka miesięcy po tym wydarzeniu, misjonarz prowadzący jeden z sierocińców w Chinach przyjechał na kilka tygodni do Ameryki, aby odwiedzić zaprzyjaźnione kościoły, wspierające pracę misyjną w Chinach. Jednej niedzieli przyjechał do Chicago, do niewielkiego kościoła, którego częścią był mój dziadek.

Misjonarz wyraził podziękowanie ludziom za ich wierność w niesieniu pomocy. „Ale przede wszystkim” – powiedział – „muszę podziękować wam za okulary, które wysłaliście kilka miesięcy temu. Był to trudny czas kiedy komuniści przetrzepali cały sierociniec, niszcząc wszystko włącznie z moimi okularami. Byłem w rozpaczy. Nawet gdybym posiadał pieniądze, nie było żadnej możliwości zdobycia okularów. Oprócz tego, że nie byłem w stanie wyraźnie widzieć, każdego dnia miałem straszne bóle głowy. Razem z innymi pracownikami sierocińca modliliśmy się w tej sprawie. Wówczas nadeszły wasze skrzynie. Kiedy otworzyliśmy je, w jednej z nich leżały okulary” Misjonarz zamilkł na dłuższą chwilę, pozwalając aby jego słowa w pełni dotarły do uszu słuchaczy. Po chwili, jakby na nowo przeżywając niezwykłość całego wydarzenia, kontynuował „Kiedy założyłem okulary, pasowały tak, jakby były zrobione na zamówienie specjalnie dla mnie! Chcę wam szczególnie podziękować, że byliście narzędziem Bożego cudu”

Ludzie z uwagą słuchali, szczęśliwi za tak namacalne Boże działanie. Ale misjonarz z pewnością pomylił kościoły, gdyż na ich liście rzeczy, które wysyłali nie było okularów. W tylniej ławce siedział skulony cieśla, po którego policzkach spływały łzy. Zrozumiał, że jego Mistrz, cieśla z Nazaretu użył właśnie jego w tak bardzo niezwykły sposób.

Psalm 23

Był pewien Szekspirowski aktor, który znany był ze swoich jednoosobowych występów czytania i recytowania dzieł klasycznych. Każde swoje przedstawienie kończył czytaniem Psalmu 23. Każdego wieczoru, bez wyjątku kiedy tylko aktor rozpoczynał recytację „Pan jest pasterzem moim, niczego mi nie braknie” całe tłumy nadsłuchiwały z ogromną uwagą. Potem przy końcu Psalmu wszyscy wstawali i oklaskami nagradzali nadzwyczajny talent aktora, który w tak niezwykły sposób potrafił ożywić każdy pojedynczy werset. Ale jednego wieczoru zanim aktor rozpoczął recytację Psalmu 23, z widowni powstał młody człowiek i zapytał: „Czy pozwoli pan, że dzisiejszego wieczoru ja wyrecytuję ten Psalm?” Aktor był zaskoczony niezwykłą prośbą, lecz pozwolił młodzieńcowi wyjść na scenę i wyrecytować Psalm, zdając sobie jednocześnie sprawę, że zdolności młodzieńca z pewnością nie mogły się równać z jego własnym talentem.

Miękkim głosem młody człowiek zaczął recytowć słowa Psalmu. Kiedy skończył, nie było oklasków. Nikt nie powstał z miejsca z owacjami tak jak bywało to dotychczas. Wszystko co można było usłyszeć w zamrożonej ciszy to dobiegający gdzie niegdzie szloch. Publiczność poruszona była wystąpieniem młodzieńca tak, że oczy każdego przepełnione były łzami.

Zdumiony tym co usłyszał i co zobaczył, aktor zwrócił się do młodego człowieka: „Nie rozumiem tego. Od wielu lat recytuję Psalm 23. Posiadam doświadczenie, szkołę i długie lata praktyki, ale nigdy nie byłem w stanie w taki sposób dotrzeć do słuchaczy i tak bardzo poruszyć ich jak ty to uczyniłeś dzisiejszego wieczoru. Powiedz mi, w czym tkwi tajemnica?” Młody człowiek spojrzał na aktora, po czym odpwiedział: „No coż, pan zna Psalm... ja znam Pasterza”

 

Nie wystarczy tylko poznać treść Biblii, zaznajomić się z zawartymi w niej historiami, frazami, oraz naukami. Dopóki osobiście nie poznasz jaj autora, Biblia nie jest niczym innym jak tylko kolejną książką. Kiedy jednak uwierzysz Jezusowi Chrystusowi i będzisz miał relację z Bogiem Ojcem, Biblia stanie się żywym i działającym słowem w twoim życiu.

Ptak w Klatce

Jest to historia o śpiewającym ptaku. Nie śpiewał on bądąc na wolności, z dala od budynków i miejskiego zgiełku. Nie miał możliwości latania z drzewa na drzewo. W istocie ptak ten zażywał niewiele wolności. Jego domem była klatka i to w dodatku niezbyt duża. Klatka wisiała na gwoździu na zewnątrz małego domu i wiele ludzi każdego dnia mijało ją. Klatka była wystawiana na zewnątrz wczesnym rankiem, a wieczorem zabierano ją do domu. Nie była to wcale ładna klatka, raczej zwykła wiklinowa. Jednak to, co było istotne to fakt, że każdy kto rano i wieczorem mijał klatkę, spoglądał w górę i natychmiast uśmiechał się widząc, że wciąż jest na swoim miejscu. Ptak znajdujący się w klatce nieustannie śpiewał, jakby to jedynie było celem jego istnienia.

Jeden z biznesmenów przechodząc obok klatki każdego ranka spoglądał w górę, uśmiechał się, po czym uśmiech ten towarzyszył mu przez cały dzień. Pracownicy fabryki w drodze do pracy pogwizdywali lub nucili piosenki mijając klatkę i ten dobry nastrój już ich nie opuszczał. Dzieci biegnąc do szkoły zatrzymywały się przy klatce, aby posłuchać śpiewu ptaka, który je rozweselał. I o dziwo nikt nie zwracał uwagi na to, że tak pięknie śpiewający ptak umieszczony był w tak obskurnej klatce.

W tym właśnie całe sedno. Najważniejszą rzeczą nie był mały dom właściciela ptaka, ani wilkinowa klatka, ani nawet sam ptak, lecz jego piękny i zaraźliwy śpiew. Radosne dźwięki i zwyczajna radość jakie udzielały się każdemu, docierały daleko poza klatkę, do biur, fabryk, szkół.

Czego my sami możemy nauczyć się z historii o śpiewającym ptaku w taniej klatce wiszącej na gwoździu na zewnątrz małego domu?

Nie ma znaczenia gdzie mieszkasz – w mieście, na przedmieściach, na wsi, w skromnym mieszkaniu, czy we wspaniałym i wystawnym domu. Tak jak otoczenie ptaka nie miało większego znaczenia, tak i w naszym przypadku liczy się to kim jesteśmy i co robimy.

Jezus mieszkał w skromnym domu w mieście Nazaret jako zwykły cieśla. Jednak Jezus był światłością świata. Co miało znaczenie dla Jezusa, powinno liczyć się również w naszym życiu – nasz duch, pieśń naszego życia, nasze codzienne postępowanie i nasza miłość do drugiego człowieka. Niech każdy żyje dla celów najwyższych, szlachetnych i najważniejszych. Każdy z nas ma tak wiele do zaoferowania.

                                                                                                                                Ron Clarke